|
komarno.forumoteka.pl Opis Twojego forum
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
klisowska
Dołączył: 29 Lut 2008 Posty: 202
|
Wysłany: Pon Lut 07, 2011 6:30 pm Temat postu: Język, obyczaje, potrawy |
|
|
A więc, próbujmy - przypomnieć sobie te słowa i powiedzenia z naszego dzieciństwa, które dla nas brzmiały swojsko, a wypowiedziane gdzieś poza domem budziły zdziwienie i niezrozumienie.
Ja zaczynam:
1. linewka = smycz dla psa
2. kołotuszka = mątewka (utensylium kuchenne do "bełtania" potraw)
3. kopystka = drewniane urządzenie w kształcie wiosła, u nas w domu było używane do wyjmowania bielizny z gara, w którym się ona gotowała (wspomnienie z lat 60-tych, sprzed nastania pralki automatycznej)
4. pełechaty = kudłaty, zarośnięty
5. tuman = nierogarnięty
6. po czemu = ile kosztuje?
7. katulać = turlać
8. trymbulka = cebulka
9. tłumić się = zestaw czynności typowych dla dzieci z zespołem ADHD
10. absztyfikant = starający się
11. bałabuchy = bułeczki drożdżowe
12. nakaslik = szafka nocna
13. prynuka = zachęcanie (gości do do jedzenia)
To tyle na szybko. Jeszcze słowo komentarza nt. "prynuki". Pamiętam taką anegdotę opowiadaną w domu: ktoś wraca z przyjęcia i pytają go "jak było?" A on kręci głową, że niezbyt udane. No więc dopytują, czego zabrakło? I pytany o konkretne potrawy, za każdym razem odpowiada, że była. No to w końcu pytają - no to czego nie było? Odpowiedź pada: "Prynuki nie było." I to jest klucz do udanego przyjęcia
Zresztą pamiętam tę prynukę doskonale z domu, u nas w Gliwicach. Moja Babcia regularnie spotykała się ze znajomą ze Lwowa, panią Stefanią Żmudzińską. Bardzo zaprzyjaźnione, do końca życia pozostawały w stosunkach oficjalnych. I zawsze słyszałam od Babci z pokoju takie rozmowy - Pani Stefo, proszę, niech Pani weźmie ciasteczko. Nie Pani Marysiu, już dziękuję. Ale niech Pani weźmie. Nie, nie, nie mogę. I tak w kółko. Pani Stefa na pewno nie wychodziła niezadowolona |
|
Powrót do góry |
|
|
LidiaMaNo
Dołączył: 02 Mar 2008 Posty: 27
|
Wysłany: Pon Lut 07, 2011 8:59 pm Temat postu: |
|
|
Kasiu,
„nakaslik” (a tak naprawdę to dwa), który stał obok łóżka w sypialni rodziców znałam od dzieciństwa.
Kiedyś wykoncypowałam sobie, że może w rodzinnym domu był jednak kaslik na którym coś leży, bo zawsze trzeba było coś przynieś/wziąć z ‘nakaslika’ .
Całkiem niedawno, ku mojemu zdumieniu, dowiedziałam się, że to jednak jest nakastlik a nie nakaslik. Tego t w domowym nakasliku jednak nie pamiętam.
A w ogóle, to absztyfikant (adorator, konkurent, wielbiciel); bałabuchy (ciastka drożdżowe); katulać (posuwać się, iść, tańczyć, też toczyć coś okrągłego), kołotuszka (przyrząd do duszenia ziemniaków), kopystka (drewniana łyżka), linewka (cienka linka), pełechaty (długowłosy, zarośnięty, kudłaty), prynuka (zachęta), tłumić się (tłuc się) czy trymbulka (szczypiorek) - jako żywo przypominają lwowską gwarę .
Nigdy (do dziś) nie przepadałam za studzininą (galareta z nóżek).
Lubiłam natomiast grać w cymbergaja . Bracia nauczyli mnie w to grać, gdy jeszcze byłam podfruwajką. Grał w to ktoś z Was?
Pozdrawiam serdecznie –
Lidia |
|
Powrót do góry |
|
|
klisowska
Dołączył: 29 Lut 2008 Posty: 202
|
Wysłany: Pon Lut 07, 2011 9:58 pm Temat postu: |
|
|
Lidio, z tym "nakaslikiem", to musi być takie samo zjawisko jak z "druszlakiem". U nas w domu mówiło się druszlak, choć niemiecki źródłosłów z pewnością brzmiał durchschlag. Ale te słowa chyba sobie żyły własnym życiem po prostu.
Przypadkiem uprzedziłaś moje zastrzeżenie, które właśnie miałam zrobić - a mianowicie podejrzewam, że w języku mojego domu mogą być "naleciałości" lwowskie. Moja Babcia od początku lat 30-tych mieszkała już we Lwowie. Moi Rodzice tam się wychowali. Dlatego mam nadzieję, że znajdą się osoby, które będą umiały "odchwaścić" nasze znaleziska i może w końcu uda się uzyskać jądro czystej gwary powiatu rudeckiego
Nie wiem, czy Państwo znają Słownik gwary przesiedleńców ze wsi Tuligłowy koło Komarna Władysława Paryla? Mam tę pozycję, ale mam dziwne wrażenie, że połowa słówek tamtejszych nie jest żadną gwarą. Ale może się mylę.
Studzieninę (nie studzininę) robiła świetną moja Mama. Podfruwajka - jak najbardziej - znamy z domu. A w cymbergaja grali zarówno bracia mojej mamy w dzieciństwie jak i moi koledzy w liceum. Ale to pewnie dlatego, że w Gliwicach większość ludności ma korzenie na wschodzie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Mariusz Kapłon
Dołączył: 24 Wrz 2010 Posty: 8
|
Wysłany: Wto Lut 08, 2011 9:03 am Temat postu: |
|
|
Wychowałem się w tym języku (gwarze) gdyż moi dziadkowie posługiwali się nim do końca życia. Mając porównanie uważam, że Słownik gwary przesiedleńców ze wsi Tuligłowy to bardzo rzetelnie zrobiona pozycją oddającą rzeczywisty język jakiego używali mieszkańcy powiatu rudeckiego.
Owszem zdarza sie kilka przekłamań, ale trzeba wziąć pod uwagę, że pisany był na podstawie języka (gwary), który mógł ulec drobnemu wypaczeniu ze względu na upływ czasu i wpływ innych dialektów.
Ważna w słowniku jest oczywiście transkrypcja fonetyczna, ale bez wcześniejszego słyszenia pewnych głosek i słów trudno komuś nie słyszącemu nigdy tego języka odtworzyć brzmienie poszczególnych słów.
Jeśli nawet zapis danego słowa wydaje się znajomy i mało gwarowy, to rzeczywista wymowa nie pozostawia wątpliwości, że słowo pochodzi właśnie z tamtego regionu.
Nie mogę teraz powołać sie na przykłady gdyż po przeprowadzce książki są jeszcze w kartonach i nie mogę odnaleźć tej pozycji.
Jak ją odnajdę, to ustosunkuję się do kilku przykładów.
Specyficzne dla tego języka jest istnienie charakterystycznych głosek nie istniejących w języku polskim czy ukraińskim. Głoski te mają charakter pewnego niechlujstwa językowego (jak to kiedyś powiedział Adam Hanuszkiewicz mówiąc o gwarze lwowskiej i trudnym wyzbycia się sposobie wymowy) jednakże dla mnie brzmi mile dla ucha. Kiedy przypadkiem słyszę rozmowę nieznajomych mówiących w tym języku od razu jestem w stanie poznać skąd pochodzą rozmówcy i robi mi się weselej na duszy.
Miałem możliwość porównania tego języka (gwary) do używanego we wschodniej części województwa lwowskiego i musze przyznać, że różnice są znaczne tak w w słownictwie w sposobie wymowy i intonacji.
Wracając do głównego wątku dobrze byłoby dokonać nagrań poszczególnych słów zawartych w słowniku.
Pozdrawiam
Mariusz Kapłon |
|
Powrót do góry |
|
|
LidiaMaNo
Dołączył: 02 Mar 2008 Posty: 27
|
Wysłany: Wto Lut 08, 2011 12:16 pm Temat postu: |
|
|
Kasiu,
wydawało mi się, że wiem czego nie lubię .
Tę „studzininę”, tak też wymawia lektor nagrania: „Lekcja bałakania (mp3)”, zamieszczonego na stronie ze Słownikiem bałaku lwowskiego, który opracował Zbyszek Maderski (prawie Lwowiak). Zbyszek wychował się na tym samym Biskupinie, we Wrocławiu, co i ja.
A ów przesławny plebejski bałak, język lwowskich baciarów (czyli gwara uliczna Lwowa), zbliżony do gwary używanej przez ogół mieszkańców, różnił się od niej nieco i to zapewne tam powstała, ta znielubiona przeze mnie, „studzinina” .
I taka refleksja, po wpisie Pana Mariusza. Skoro Polacy we Lwowie, posługujący się najczęściej „dobrą” polszczyzną, czyli literacko poprawnym językiem polskim, jednak z tym charakterystycznym akcentem wschodnim, operowali jeszcze dwoma gwarami, to język „wsi”, czyli powiatu rudeckiego rzeczywiście mógł się nieco różnić od bardziej nam znanej gwary lwowskiej.
A tak przy okazji: Ballada o Geniuszu któren ludzkość chciał uratować.
Jestem ciekawa czy któren, to może charakterystyczne dla lwowiaków?
Chociaż się pilnuję bardzo, to popełniam ten błąd w wymowie, co drażni warszawiaków.
Pozdrawiam serdecznie –
Lidia |
|
Powrót do góry |
|
|
klisowska
Dołączył: 29 Lut 2008 Posty: 202
|
Wysłany: Wto Lut 08, 2011 10:14 pm Temat postu: |
|
|
LidiaMaNo napisał: | Kasiu,
wydawało mi się, że wiem czego nie lubię :D. |
:))) No to przepraszam za tę moją studzieninę (chociaż może ona smaczniejsza?)
Przyznaję też w pełni rację Panu Mariuszowi. Poczytałam wczoraj dokładnie wstęp do słownika gwary tuligłowskiej i rzeczywiście rzecz cała w większości polega na wymowie. Przy okazji wyczytałam, że "druszlak" to... przykład wykolejenia. Bardzo mi się podoba :)
Nie pamiętam, czy Babcia mówiła każden czy każdy. Za to na pewno mówiła dźwi, a nie drzwi. Ale skąd to? Czy z Komarna, czy z niechlujstwa językowego? Nie wiem. Mówiła też do mnie serdeńko |
|
Powrót do góry |
|
|
Mariusz Kapłon
Dołączył: 24 Wrz 2010 Posty: 8
|
Wysłany: Sro Lut 09, 2011 9:00 am Temat postu: |
|
|
Jak pamiętam to słowo każdy brzmiało każdyn (każden). Nie było ani e ani y lecz forma pośrednia tych spółgłosek.
Spotkałem sie również wersją kużden (kyżdyn) z taką sama spłógłoską (ey).
Próby naśladowania przez współczesnych jezyka ulicy lwowkiej czy języka kresowego udaje się tylko pod względem intonacji (melodii języka) niestety gwary te posiadają specyficzne dla siebie dźwięki, których współcześni nie potrafią wypowiedzieć.
Podobna zasada funkcjonuje w stosunku do ludźmi pochodzącymi z tamtych terenów, którzy pomimo staranności w posługiwaniu się poprawną polszczyzną nie są w stanie wyeliminować intonacji czy sposobu wymawiania niektórych dźwięków. |
|
Powrót do góry |
|
|
mekspedyt
Dołączył: 08 Gru 2012 Posty: 11
|
Wysłany: Pią Lut 08, 2013 4:16 pm Temat postu: |
|
|
Witam i pozdrawiam wszystkich. Wracam do zapomnianego już chyba wątku:język, potrawy, obyczaje.
Do używanych w codziennej mowie u moich teściów należały m.in. słowa:
firamka - firanka
motowiło - zakręcony
jura sunąć - zmyślać
pomieszkanie - mieszkanie
ryskal - szpadel
grale - widły do ziemniaków
dżwagnąć - ugryźć kęsa
grać marmolika - w wolnym tłumaczeniu "rżnąć głupa"
Dawno już nie ma teściów, czasami się coś przypomni z tej jakże egzotycznej ale przesympatycznej dla mnie gwary.
Serdeczne pozdrowienia: Marek Prażuch |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|