|
komarno.forumoteka.pl Opis Twojego forum
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
komarno Site Admin
Dołączył: 29 Lut 2008 Posty: 30
|
Wysłany: Pią Lis 29, 2013 11:37 pm Temat postu: Katarynice |
|
|
http://www.sloworegionu.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2138:pamitamy-o-kresach--cz-ii&catid=1:news
Przesiedlenia Polaków z Kresów Wschodnich II RP, błędnie nazywane repatriacją, zaczęły się już jesienią 1944r. Wzmożenie tej akcji nastąpiło wiosną 1945r po ustaleniach konferencji jałtańskiej (luty 1945r), kiedy to USA i Wielka Brytania usankcjonowały dokonaną przez Stalina grabież 47% terytorium przedwojennej Polski. Akcją osadniczą na Ziemiach Odzyskanych zajął się Państwowy Urząd Repatriacyjny (PUR), utworzony na mocy dekretu PKWN dn. 7 października 1944r. W Strzelinie Rejonowy Inspektorat Osadniczy PUR utworzono 7 lipca 1945r., jego kierownikiem został Franciszek Kwiatkowski, zastępcą Jan Stadniczenko, a siedziba biura mieściła się przy ul. Żymierskiego 36 (dziś ul. Piłsudskiego). Po miesiącu Inspektorat przemianowano na Powiatowy Oddział PUR, który w grudniu 1945r zatrudnił 40 pracowników.
Jego zadaniem było m.in. utrzymywanie tymczasowej kwatery i pokoi noclegowych dla przesiedleńców przy ul. Żymierskiego 22, doraźna pomoc zapomogowa, żywieniowa i medyczna. Obowiązkiem podstawowym była organizacja akcji osiedleńczej na terenie powiatu. Pracy przybywało, zwłaszcza gdy 11 sierpnia 1945r otwarto połączenie kolejowe pomiędzy Strzelinem a Wrocławiem. Zniknęły wcześniejsze utrudnienia związane z transportem kołowym, którym przybywali Kresowiacy koczujący całymi tygodniami na stacji Wrocław – Brochów, będącej punktem przeładunkowym z wagonów towarowych na wozy konne. Mój rozmówca, pan Marian Kulka (81 lat), obecny mieszkaniec Suchwic, wcześniej Nowolesie, przyjechał transportem kolejowym, ciągniętym przez dwie lokomotywy, do Strzelina w czerwcu 1946. Wyjechał z rodzicami i starszą siostrą ze stacji Komarno – Buczały w dawnym powiecie Rudki, województwo lwowskie i przebył trasę, którą pokonywali mieszkańcy miasteczka Komarno oraz wsi Buczały, Chłopy, Klicko, Tuligłowy, Litewka oraz jego rodzinnej wsi Katarynice z przysiółkiem Horbula. W wagonie towarowym jechały cztery rodziny. Państwo Kulkowie nie mogli zabrać całego inwentarza. Wzięli dwie krowy, źrebię i kury w klatkach. Trzecią krowę władza radziecka zarekwirowała. Rabunek części mienia przesiedleńców był wówczas zjawiskiem powszechnym. Kresowiacy starali się zabrać ze sobą jak najwięcej sprzętów. Pługi, brony i wozy konne, rozebrane na części, wiązano do ścian i dachów wagonów. Przed granicą trzeba było opłacać się kolejarzom (głównie bimbrem) za zgodę na ich przewóz. Brakowało paszy dla koni i krów. Pociąg zatrzymywał się w polu i z konieczności zbierano kopy siana i koniczynę, co powodowało nieuniknione starcia z miejscową ludnością. Pan Marian nie pamięta ile dni trwała podróż, w Strzelinie na bocznicy stali ponad tydzień. Konie i krowy pasły się obok wagonów, a przybyszów stopniowo rozwożono do miejsc osiedlenia. Na pytanie: do jakich wsi trafili?, mój rozmówca wymienił aż 15 miejscowości w naszym powiecie, w których zamieszkali jego krajanie. Najczęściej lokowano ich wówczas w tzw. majątkach, czyli dawnych folwarkach bogatych właścicieli ziemskich, istniejących niemal we wszystkich wsiach. Pisałem już w „Słowie”, że jednym z transportów z tamtych stron przyjechali księża z Komarna, ks. proboszcz Marian Czech – kościoła pw. św. Marcina w Nowolesiu (niem. Polisch Neudorf, od 1937 roku Waldneudorf), a ks. Wołoszczański – Św. Józefa w Dankowicach (niem. Denchwitz). W obu tych wsiach osiedliło się wielu ich dawnych parafian. Wszyscy przesiedleńcy mieli za sobą dramatyczne doświadczenia radzieckiej, niemieckiej i znów radzieckiej okupacji, zbrodni ukraińskich nacjonalistów, a mieszkańcy Komarna – zagłady blisko trzytysięcznej lokalnej społeczności żydowskiej, rozstrzelanej w zbiorowych egzekucjach i zagazowanej w obozie w Bełżcu. Liczby ofiar zbrodni Ukraińców z OUN – UPA są szacunkowe i nie ustalono wszystkich nazwisk. W Komarnie zamordowano 54 osoby, w Katarynicach – 41, w Tuligłowach – 19, w graniczących ze sobą wioskach Jaksinów i Nowa Wieś – 48, w Rumnie – 40, w dużej wsi Chłopy – 12, a w Buczałach – 4. W tych ostatnich dwóch miejscowościach silna była partyzantka Armii Krajowej, przyjmująca nawet na swoim terenie zrzuty broni dokonywane przez samoloty brytyjskich sił powietrznych RAF.
Najcięższy atak UPA na Katarynice, obrzeża Komarna, i kilka okolicznych miejscowości miały miejsce w „Noc Św. Antoniego” 13/14 czerwca 1944 roku. Część ofiar przed śmiercią torturowano. W Komarnie Antoniemu Białoszczyńskiemu (80 lat – jedna z najstarszych ofiar) przed zakuciem bagnetem, obcięto siekierą obie ręce. W Katarynicach Adam Borecki (40 lat) został oblany benzyną i spalony żywcem. 13-letni wówczas Marian Kulka z ukrycia widział płonące Katarynice. Jego rodzina ukryła się w różnych miejscach, a jego ojciec zdążył wyprowadzić konie i krowy. Z przerażeniem słuchał strzałów i straszliwego ryku palących się żywcem zwierząt w zagrodach sąsiadów. Pan Michał Szczypel, dziś mieszkaniec Siemianowa, wówczas kilkunastoletni chłopiec z Katarynicy, został postrzelony w nogę. Uciekając trafił prosto na banderowca, który celował do niego z karabinu. Krzyknął „Boże, ratuj mnie”, na szczęście krzyknął po ukraińsku. Banderowiec zawahał się, kazał chłopcu położyć się i udawać martwego. Chłopak ocalał.
Inny mieszkaniec Siemianowa, pan Jan Zazula (rocznik 1929), podczas napadu na Katarynice, uciekając z płonących zabudowań schronił się w piwnicy rodziny Bejów, w której przebywało wiele osób. Rodzina ta po spaleniu domu mieszkała w tej piwnicy, istniejącej do dziś, jeszcze przez rok. Po wojnie wyjechało z Komarna na ziemie zachodnie 1240 osób, z Buczałów – 1160, z Tuligłowów – 2700, z Chłopów aż 2900, z Katarynic – 530. Wśród tych ostatnich były rodziny Kulków, Szczyplów, Zazulów i Bejów, które podobnie jak wiele innych osiedliły się w powiecie strzelińskim. A panowie Marian, Michał i Jan, dziś stateczni osiemdziesięciolatkowie, nadal mieszkają blisko siebie, pozostając jak dawniej w serdecznej przyjaźni. |
|
Powrót do góry |
|
|
Robert Guzik
Dołączył: 15 Lip 2018 Posty: 2 Skąd: Italia Como
|
Wysłany: Nie Lip 15, 2018 5:06 pm Temat postu: |
|
|
Witam Moja Rodzina Adamko mieszkala wtedy w Katarynicach gdzies kolo stawu ktorego moj dziadek Antoni mial na spolke z kolega ukraincem nazywal Kuzyk.To nazwisko slyszano pozniej czesto z ust mojego dziadka w miejscowosci Suchowice kolo Strzelina.W dzien pogromu powiedzial dziadkowi Antoni zabieraj rodzine i uciekajcie dzis w nocy przyjda ukraincy.Nie znam dokladnie historji ale wiem ze moja ciocia Zofia ktora byla juz duza dziewczyna, siedziala z rodzenstwem w zborzu cala noc. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz dołączać plików na tym forum Możesz ściągać pliki na tym forum
|
Załóż bezpłatnie forum phpbb2 lub phpbb3 na Forumoteka.pl
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|